„WCIĄŻ O IKARACH GŁOSZĄ, A DEDAL DOLECIAŁ” pisał Ernest Bryll i jakże trafnie można tym podsumować dwa tematy o których ostatnio huczą-nie-huczą polskie media.

Z jednej strony mamy wyszczekaną nastolatkę zwolnioną rzekomo za brak biustonosza, w kwestii której nawet Pani Ministra Pracy interweniowała, przy okazji określając ją „niezwykle odważną, dzielną kobietą”, a z drugiej – zatrudniającego około 600 pracowników przedsiębiorcę, któremu spłonęły dwie hale produkcyjne wraz z parkiem maszynowym, a ściana trzeciej hali uległa zniszczeniu. Przy czym ów człowiek zapowiedział, że nie zamierza nikogo zwolnić. Nie zamierza również obniżyć nikomu pensji, tylko jak najszybciej odbudować hale, żeby wrócić na dawne, produkcyjne tory.

O tym przedsiębiorcy pracownicy nie mogą powiedzieć złego słowa. Zapewne są to lokalni, starzy wyjadacze, którzy są wdzięczni, że mają pracę.

Wyszczekana nastolatka imieniem Justyna

Pani Justyna jest w rzeczywistości nastolatką, o czym należy wspomnieć. Jak sama powiedziała w swoim nagraniu na TikToku – kierowniczka poinformowała pracownice, żeby do pracy przychodziły biustonoszach. Ona, wraz z drugą dziewczyną, zwolnioną z tego samego powodu, nie dostosowała się do tej zasady i ze zdziwieniem wylała swoje żale przed kamerą telefonu komórkowego, po czym opublikowała nagranie oczerniając firmę MTM Industries produkująca zapachy do auta.

Jak sama wspomina w swoim nagraniu, ubiera się tak, że nie widać, czy ma na sobie biustonosz, czy też go nie ma.

Skąd więc kierowniczka wiedziała o jego braku?

Powód zwolnienia nie jest znany i być może nie będzie.

Dla mnie jedno jest pewne – firma zatrudnia, ale ktoś się w taki, bądź inny sposób nie sprawdził, to go zwalnia.

Ja też nigdy nie poznałam powodu rozwiązania ze mną umowy przez firmę Decathlon, ale nigdy też się nad tym nie zastanawiałam, bo jak tylko dowiedziałam się o rozwiązaniu umowy, urosły mi skrzydła. W tym obozie pracy trzymała mnie tylko pensja, kierownicza pensja i nic więcej.

Z innej firmy z kolei zostałam zwolniona ponieważ, jak stwierdził mój szef, przy okazji mocno mnie zapewniając, że braku kompetencji nie może mi zarzucić – nie integruję się z zespołem.

Faktem jest, że proszona o wysłanie zdjęć z home office nad Adriatykiem nie zrobiłam tego. Nie lubię dzielić się ze światem swoją prywatą i dotyczy to również koleżanek z pracy.

I co? I nie zrobiłam z tego burzy, bo i po co? Po prostu zaczęłam rozglądać się za miejscem, do którego pasowałabym bardziej niż cząstka mandarynki do przestrzeni po brakującym ząbku w główce czosnku*.

Ministra Pracy nie zna przepisów prawa pracy

Pani Ministra Pracy zainteresowała się sprawą i zapowiada kontrole w firmie… Ale za co? I z jakiej racji? – Tego media nie podają.

Podają jednak, że Ministra Pracy chce ową sprawę zgłosić do PIP, żeby zajęła się zbadaniem przyczyn zwolnienia pokazując tym samym swój brak znajomości prawa.

Problem-nie problem jednak w tym, że pani Justyna zatrudniona była na umowę zlecenie, w sprawie której PIP nie ma za wiele do powiedzenia.

Czy Ministra Pracy o tym nie wie? Czy nie zna przepisów polskiego prawa pracy?

Wyszczekana nastolatka imieniem Jus… Pardon! Pani Justyna była zatrudniona na umowę zlecenie przez zewnętrzną firmę, co jest dość typową praktyką w firmach mających duże rotacje pracowników. Zresztą sama zainteresowana faktycznie nie planowała pracować w MTM Industries do emerytury.

Nie wiem i nie rozumiem, dlaczego państwo tak strasznie ingeruje w firmy, które dają ludziom pracę.

Przypomnę, że to nie państwo, a tym bardziej nie Państwowa Inspekcja Pracy daje ludziom pracę i pieniądze, ale firmy, które są tak piętnowane i niszczone.

Firmy dają pracę, a państwo je niszczy

Firmy coraz bardziej boją się zatrudniać ludzi na umowy o pracę, ponieważ pracownicy pokroju pani Justyny potrafią im mocno zaszkodzić. Umowa-zlecenie jest znacznie bezpieczniejsza dla firm, a zatrudnianie pracowników na stanowiskach z dużą rotacją przez agencje zatrudnienia jest jeszcze bezpieczniejsze, dlatego firmy często decydują się na takie „oddelegowanie” zatrudnienia.

Pani Justyna została więc de facto zatrudniona, a następnie zwolniona przez agencję pracy, a firma MTM Industries oficjalnie nie miała z tym nic wspólnego.

Mobbing? Jak wygląda mobbing?

Róża? Jak wygląda róża? pisała Szymborska, a śpiewa bodajże Sanah, a ja sparafrazuję to wstawiając tam mobbing, ponieważ pani Justyna firmie zarzuca również mobbing, ale w żaden sposób nie wyjaśnia, co konkretnie ma na myśli i czy w ogóle zna znaczenie tego słowa oraz wagę oskarżenia, jakie się z nim wiąże.

Teraz mobbingiem można nazwać wszystko. Ktoś poczuje się urażony i o! Mamy mobbing!

Przyćmiona przez nastolatkę sprawa fabryki paluszków

Ale przejdźmy do przysłowiowego Dedala – tu: pana Adama Klęczara, właściciela firmy Aksam, któremu w połowie lipca spaliła się większa część fabryki Paluszków Beskidzkich, a on mimo to chce utrzymać zatrudnienie i nie zamierza ucinać nikomu pensji.

Planuje zatrudniać ludzi w systemie dwutygodniowym płacąc im dokładnie tyle samo.

I to o tym powinno się głośno mówić i w tej sprawie Ministra Pracy powinna zabrać głos. Tą firmę w jakikolwiek sposób wesprzeć. Zamiast tego jednak zrobiła co innego. Spotkała się wyszczekaną nastolatką i we wspólnym nagraniu opublikowanym na TikToku (WTF?!) powiedziała, że „[…] pani Justyna jest niezwykle odważną, dzielną kobietą […]. Chciałabym bardzo serdecznie podziękować pani Justynie za tę odwagę i determinację. A sytuacja, to co spotkało panią Justynę, budzi moje głębokie oburzenie i dlatego oczywiście, tak jak uzgodniłyśmy z panią Justyną, zwrócę się do Państwowej Inspekcji Pracy o podjęcie odpowiednich działań, żeby tę sprawę wyjaśnić i żeby wyciągnąć konsekwencje, bo tak po prostu trzeba”.

Trzeba zniszczyć, zgnoić, zgnieść.

A dobry pracownik to skarb!

Wiadomo, jak trudno jest dziś o dobrego pracownika i jak łatwo o takiego pokroju pani Justyny. Skoro panu Adamowi udało się zebrać odpowiedni zespół, nie dziwię się, że do czasu odbudowania fabryki, nie zamierza się pozbywać sprawdzonych i lojalnych pracowników.

Pani Justyna dopiero wchodzi na rynek pracy, a już tak pięknie strzeliła sobie w kolano zrażając do siebie pracodawców. Wątpię, żeby z łatwością znalazła teraz pracę. Z całą pewnością ani sobie, ani nikomu nie życzyłabym pracownika jej pokroju.

Wesprzeć fabrykę paluszków pyszną „cegiełką”

Natomiast jeśli chodzi o firmę Aksam i jej fabrykę paluszków, apeluję o pomoc w postaci kupienia przynajmniej jednej paczki tych przegryzaków. To najprostszy i naprawdę mało kosztowny sposób na wsparcie pana Adama Klęczara, a jakże istotny!

Ja swoją paczkę Paluszków Beskidzkich już zjadłam, ale pójdę po następną.

I nigdy nie nazwę córki Justyna.

____________

* Oho! Widzę, że jednak udziela mi się „Świat według Clarksona”, który właśnie czytam, obok innych pięciu książek, które jednak nie maja na mnie takiego wpływu.

A przynajmniej nie w kwestii pisarstwa. I chyba na całe szczęście, bo ich czytanie idzie mi jak krew z nosa!