Dobrze jest uczyć się na błędach, ale znacznie lepiej na cudzych niż własnych. Chociaż nie każdy to potrafi. W tym przypadku jednak warto.
Temat, który poruszę w tym artykule jest aktualny od pokoleń, ale nie spotkałam się, żeby był gdziekolwiek wcześniej poruszany. A do poruszenia go zainspirowały mnie 3 kobiety, których znane mi historie uchroniły przed wpakowaniem się w podobne bagno co one.
Takie myślenie często powoduje, że kobiety świadomie wchodzą w związki z tą trzecią, która jest wódką.
Znam dobrze tylko trzy historie, ale to dla mnie wystarczająca ilość, żeby zrozumieć, że z tą trzecią nigdy się nie wygra. Facet zawsze wybierze ją.
A jeśli nawet zdarzały się cuda, nie warto ryzykować.
Wszystkie mają podobne zakończenia, ale emocji, które im towarzyszyły i temu co owe kobiety przeszły z powodu tej trzeciej, nie da się w żaden sposób oddać ani przelewając na papier, ani słuchając ich na żywo.
A zdawałoby się, że problem ten dotyczy tylko ludzi w odległych galaktykach, że ta problematyka pojawia się tylko w przypadku marginesów społecznych i nie dotyczy porządnych, cywilizowanych ludzi. A już na pewno, że nie da się przewidzieć tego, co będzie, albo co może się kiedyś stać.
Przykłady, które opisałam w tym artykule dotycząc trzech kobiet z trzech miast Dolnego Śląska. Z normalnych, cywilizowanych domów, z normalnych, nie patologicznych środowisk. I być może właśnie to sprawiło, że nie mając absolutnie żadnego wcześniejszego doświadczenia z alkoholem, mniej bądź bardziej świadomie, w zależności od przypadku, wpakowały się w związek z alkoholem lub nie potrafiły zawczasu zauważyć czyhającego na nie niebezpieczeństwa.
Wiem, że pije, ja go kocham i mu pomogę
Pierwszą z ofiar jest moja bliska przyjaciółka, z którą znam i przyjaźnię się od 7 roku życia, od pierwszej klasy podstawówki.
O jej historii dowiedziałam się znacznie później, bo, jak się okazuje, dla każdej kobiety w potrzebie owa potrzeba jest na tyle wstydliwa, że z mało kim jest w stanie się nią podzielić. I najgorsze w swoim życiu przechodzą samotnie.
Moja przyjaciółka mając 24 lata poznała nieco młodszego od siebie chłopaka, który skutecznie ją zbajerował.
Była nim zachwycona, był przystojny, szalony, świetnie się razem bawili. Jej mama również w pełni go akceptowała. Obie potrafił rozśmieszyć do łez.
Marta zaszła w ciążę i się pobrali.
Wiedziała, że chłopak pije, ale w gąszczu tylu pozytywnych cech ta jedna wada nie wydała się jej istotna. Stwierdziła, że mu pomoże, że wyciągnie go z nałogu.
Alkohol zaczynał dominować i ostatecznie z nim przegrała.
Mając na rękach półrocznego niemowlaka, złożyła pozew o rozwód.
W między czasie borykała się z depresją poporodową.
Sama.
I to, co wówczas przechodziła jest nie do opisania. Dzwoniła do mamy, żeby przyjechała, planując w momencie, gdy jej mama przekroczy próg pokoju, skoczyć z balkonu.
Chciała odebrać sobie życie, żeby móc uwolnić się od tej mieszanki negatywnych uczuć.
Chłopak zdradzał ją nie tylko z alkoholem, ale od alkoholu wszystko się zaczęło.
Po rozwodzie urosły jej skrzydła, a ograniczenie praw do dziecka dodało im jeszcze więcej piór.
Po latach, całych latach znów zdecydowała się na związek, ale o małżeństwie nie już dla mniej mowy.
Miłość zwycięży wszystko
Drugi przypadek wcale nie jest znacznie bardziej odległy. Ba! Staje się szczególnie bliski, gdy uświadomimy sobie, że dotyczy również 24-letniej dziewczyny z miasta na Dolnym Śląsku, która dziś ma lat 27. To jeszcze bardziej powinno zadziałać czytelnikowi na wyobraźnię, pokazując, że takie sytuacje zdarzają się tu i teraz. Nie tylko w odległej przeszłości, gdzieś na końcu świata.
Dziewczyna poznała chłopaka i z miłości, absolutnej i szczerej, za niego wyszła.
Mieli wspólne hobby i pasje.
Była szczęśliwa, ale w ich małżeństwie pojawiła się ta druga.
Chłopak zaczął pić.
Ewa dawała mu szansę, ale on ciągle wracał do alkoholu.
Dawała mu szanse, bo go kochała i wierzyła, że i jego miłość do niej zwycięży okropny nałóg.
W końcu, mimo uczuć złożyła pozew o rozwód, bo mąż wybrał wódkę.
Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że od rozwoju nic już ich nie łączy. Ewa wróciła do swojego panieńskiego nazwiska i zatarła ślady swojego małżeństwa.
Jednak bagaż, jaki z niego wyniosła nosi ze sobą do dziś. Od pijącego męża uwolniła się fizycznie i emocjonalne, ale straciła wiarę w miłość i, podobnie jak w przypadku Marty, małżeństwie również nie ma mowy.
O miłości też.
Ma 27 lat.
Mamy dzieci, wszystko będzie dobrze
Trzeci przykład dotyczy kobiety już w średnim wieku, która rozwiodła się z mężem, który wybrał alkohol mając czworo dzieci.
To pokazuje, że miłości nie mogło tam brakować, a wspólny biznes scalał rodzinę… Do czasu, kiedy po zmianach ustrojowych w Polsce wszystko się posypało.
Mężczyzna nie poradził sobie z problemem straty pieniędzy i nową sytuacją i mocno zainteresował tą drugą, która pozwalała mu zapomnieć o problemach.
Mimo wspólnych walk wybrał alkohol, a żona się od niego uwolniła.
W tym przypadku nie znam szczegółów, ale wyraz twarzy, ton głosu i potworny ból bijący z jej słów, podczas mówienia o tym, jak za wszelką cenę starała się, żeby dzieci nie widziały, co dzieje się z ojcem, pokazują, że było to potworne.
Walczyła kilka lat, ale w końcu się poddała.
Po rozwodzie życie w pojedynkę z czwórką chłopców, których trzeba było utrzymać nie było piekielnie trudne i pełne wyrzeczeń, ale nieporównywalnie lepsze niż życie z mężczyzną, który pije.
Z byłym mężem nie utrzymuje kontaktu.
To zawsze się tak kończy
Żadna z kobiet nie miała w domu alkoholu i nie zwróciła uwagi na symptomy, które, być może mogły przewidzieć, że coś podobnego może się stać – że mężczyzna może zacząć pić.
Aczkolwiek Marta wpakowała się w to sama.
Wszystkie trzy kobiety dały przykład, że z alkoholem się nie wygra.
Nigdy.
A nawet jeśli są przypadki wygranych, i jeden taki znam, uważam, że nie warto ryzykować. Zwłaszcza, że owym przykładem był mój dziadek, który alkoholowy epizod miał po tym, jak zmarł mu pacjent – nie wiem, czy po czy w trakcie operacji. Mój dziadek był chirurgiem – kardiologiem.
Był to jednak epizod i w tym przypadku miłość dziadka do babci była na tyle mocna, silna i gruntowana, że wygrała z alkoholowym epizodem.
Da się przed tym jakoś uchronić?
Mogłabyś zapytać „A skąd ja mam wiedzieć, co będzie za parę lat?”
Nie wiesz. Nikt tego nie wie, ale możesz obserwować sygnały. Mnie być może właśnie to uchroniło przed wpakowaniem się w związek z podobnym zakończeniem. Obserwowanie sygnałów dało mi do myślenia.
Jednym z nich było picie do lustra, czyli picie samemu, siedząc w domu i oglądając film.
Co jest złego w jednym piwie otwartym do filmu? Nic, zwłaszcza, że i mi zdarza się samotnie popijać wieczorem wino.
Problem pojawia się jednak wtedy, kiedy w inne dni ląduje w pubie. I często na samym piwie się nie kończy.
Kolejnym sygnałem, który warto wziąć pod uwagę i którego nie zauważenie doskonale pokazuje przykład ostatniej kobiety, to to, jak mężczyzna radzi sobie z problemem.
Ów, którego ja poznałam problemów nie rozwiązywał, ale je zapijał. Smutki również.
A co, jeśli pojawiłby się naprawdę poważny problem? Biorąc pod uwagę powyższe, chyba łatwo się domyślić.
Podsumowując zatem płynącą z powyższego naukę na cudzych błędach pamiętaj, że:
1. Jeśli wiążesz się z alkoholikiem lub narkomanem, nigdy nie wygrasz batalii.
2. Jeśli on zaczyna pić, miej się na baczności i lepiej zawczasu zrezygnuj z relacji.
3. Obserwuj sygnały – patrz, jak reaguje na problemy i stres oraz jak często pije dla samego picia.
Pamiętaj, że granica do zostania alkoholikiem jest cienka i nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś ją przekroczy. Każdy organizm jest inny, ale Rubikon przekroczyć można nawet samym piwem. Nie muszą to wcale być mocne trunki.
Obserwuj więc i ucz się na cudzych błędach, żeby nie dołączyć do grona opisanych kobiet. Niech ich doświadczenie obróci się w pozytywne ostrzeżenie i naukę dla ciebie.
_______________
Artykuł opisuje prawdziwe historie trzech znanych mi dziewczyn/kobiet, ich imiona zostały celowo zmienione.