W tym tygodniu gorącym tematem jest niewidzialny etat. Oczywiście dotyczy on tylko kobiet.
Mnie to nie przekonuje, a komentarze pod tematem są czasem tak absurdalne, że zastanawiam się, czy dobrze widzę.
Wynagrodzenie za opiekę nad dziećmi
Czytam np. że za pracę w domu i opiekę nad dziećmi kobiety powinny dostawać normalne wynagrodzenie i mieć odprowadzane składki ZUS.
Powtórzę jeszcze raz – kobiety, bo tylko one są tu brane pod uwagę.
Nie rozumiem, dlaczego ktoś, kto siedzi w domu miałby mieć emeryturę. Jeśli chce pracować, niech odda dziecko do żłobka, bo po to żłobki i niech idzie do pracy zarabiać pieniądze, z których odprowadzane będą składki ZUS.
Jeśli ktoś chce mieć psa, rybki, czy inne cuda, to się nimi zajmuje. Nie widzę powodu dotowania ludzi, którzy mają w domu zwierzątka, płacenia im za opiekę nad tymi zwierzątkami, na które przecież zdecydowali się dobrowolnie i które chcą mieć.
Analogicznie – nie widzę powodu dotowania ludzi, którzy chcą mieć w domu dziecko. Skoro chcą, decydują się na dziecko, to niech je sobie mają. Nie wiem, z jakiej racji ja miałabym pracować na to dziecko i płacić za to, że ktoś je chciał i się nim opiekuje, przez co nie pracuje zawodowo.
„Bo opieka nad dzieckiem to strasznie ciężka praca” – padają odpowiedzi.
Moja mama miała dwójkę dzieci, dwa etaty, ogarnięty dom i zadbanego męża.
Moja babcia miała dwójkę dzieci, męża, który piął się po szczeblach kariery (do prof. hab.) i absolutnie nie było go w domu aż do emerytury oraz firmę, którą sama prowadziła.
Wszyscy mieli emerytury.
I dzieci i emerytury.
Niewidzialna praca mężczyzn
Na głos mężczyzn nie trzeba było długo czekać. Panowie odpowiedzieli częściowo za mnie, bo „przecież ta tzw. niewidzialna praca jest wykonywana też przez mężczyzn, np. remonty”.
Co na to kobieta? „Remont robi się raz na 5 lat, a w domu praca jest codziennie”.
Dalej mężczyźni wymieniają inne obowiązki pisząc, że „niestety to już problematyczne, ponieważ koszenie trawników, remonty, serwisowanie pojazdów przez mężczyzn to już nie niewidzialna praca, a wręcz nieistotna”.
Kobieta musi
Nadal mnie to nie przekonuje. Czy kobietom ktoś karze wykonywać wszystkie domowe obowiązki? Jest jakaś ustawa, że kobieta jest zmuszana do niewolniczej pracy?
Ja nie czuję się w żadne sposób poszkodowana. Jestem kobietą i ani nie gotuję, ani nie sprzątam, bo gotować nienawidzę i to dla mnie strata czasu podobnie jak sprzątanie.
Pranie robi pralka.
Wieszanie prania nie zajmuje nawet 1h w tygodniu.
Kobieta musi, bo inaczej się udusi. Tylko w ten sposób musi i z tego powodu musi. Nikt przecież nie stoi nad nią z batem.
…bo nikt inny tego nie zrobi
Nikt inny tego nie zrobi, bo nie musi.
Dlaczego stereotypowo domowe obowiązki są przypisane kobietom? Przecież w dobie obecnej mody na bycie singlem, samotni mężczyźni muszą sami radzić sobie w domu. Nie znam nikogo, kto traktuje ubrania jednorazowo: kupuje nowe, po czym zamiast prać, wyrzuca je do kubła. Nastawiają pranie.
Co więcej – znam więcej mężczyzn, którzy potrafią prać ręcznie, niż kobiet.
Ja należę do tych, które ręcznie nie piorą, mimo że żadne tipsy, czy inne plastiki mi się z palców nie odmoczą, bo takowych nie mam.
Nie da się funkcjonować nie potrafiąc niczego sobie ugotować. Nie trzeba być wybitnym kucharzem, żeby odgrzać pierogi z marketu, albo ugotować spaghetti z łopatologicznego przepisu podanego na opakowaniu zarówno makaronu jak i woreczka z proszkiem do przygotowania sosu.
O dziwo spośród moich znajomych gotować potrafią, a ponadto i lubią właśnie mężczyźni, co nie jednokrotnie mi udowodnili serwując mi naprawdę wymyślne i nieprzyzwoicie smaczne dania.
Ja, jak i większość moich koleżanek nie zaliczamy się do kulinarnych bogiń, do czego wiele z nich sama się przyznaje. Ja ponadto gotowania nie znoszę.
Sprzątanie zaś jest najprostszą czynnością na świecie, którą mogą wykonywać osoby nie mające absolutnie żadnych kompetencji, umiejętności, ani wykształcenia. Nie bez powodu jest to zawód, który ludzie wybierają w ostateczności.
Sprzątać zatem potrafi każdy. Każdy więc może posprzątać za kobietę. Nie jest więc prawdą, że nikt inny tego nie zrobi.
Podział domowych obowiązków
Wyniosłam z domu zupełnie inne wzorce. Moi rodzice mieli podział obowiązków. Oboje pracowali, przy czym tata budował dom, wszystko naprawiał, mył i naprawiał auta, kosił trawnik, a mama gotowała i sprzątała wszystko, poza łazienką.
Łazienka i mycie na kolanach muszli, szorowanie prysznica i odtykanie spływów zatkanych przede wszystkim moimi włosami to była jego działka.
Przed epoką zmywarki tata również zmywał naczynia.
Gotowała głównie mama, albo gotowali razem.
Można? Można.
I na to znalazła się kobieca kontra, bo przecież „fajnie jest dzielić się obowiązkami, fajnie jest mieć z kim nimi się dzielić”. A jeśli nie ma, to ta praca powinna być wynagradzana?
W takim razie single, którzy nie mają z kim dzielić się obowiązkami, również powinni być wynagradzani za pracę w domu: za to, że sami muszą sobie prać, gotować i sprzątać.
Wystarczy, że i tak single i bezdzietni płacą alimenty na cudze dzieci, które państwo wypłaca w postaci 500+ jak swoje własne pieniądze.
Jeśli w domu nie ma podziału obowiązków i kobiety biorą na swoje barki je wszystkie, to jest to już ich wina. One świadomie obarczają się tymi obowiązkami, bo nikt nie karze im ich wykonywać.
Tak jak mnie, dlatego, jak już wspomniałam, nie robię w domu nic, czego robić nie lubię.
Dzoolka geniulka jak zwykle popełniła tekst będący bełkotem podpartym dowodami anegdotycznymi (bo jej tata, mama, babcia, dziadek, a w ogóle to zna kogoś kto…), pełen błędów (ale przecież ona może, bo ich nie widzi, ale jednocześnie nie przeszkadza jej to w wytykaniu błędów innym). Dzoolka trzyma poziom, od lat ten sam-dna.
Skoro czytasz moje teksty od lat, to bardzo mi to schlebia 🙂
Mam stałego wielbiciela od lat.
A w tym tekście błędów akurat nie ma.
Co za gówno xD
jak caly ten blog xd
Janusz? A nie Wojciech Mikicowski?
Wstydzisz się swoich danych, czy sam trafnie woli określać się „Januszem”, jako że masz naprawdę dużą samoświadomość.