Wczoraj podczas rozmowy z jedną przedsiębiorczynią…
(tak! Zamierzam zacząć używać feminitywów. Przekonała mnie do tego Kamila Kalińczak mówiąc, że skoro nikogo nie rażące feminitywy „woźna”, czy „krawcowa” nie zmieniły niczego w kwestii luki płacowej, może używanie tych rażących typu „prezeska” coś zmieni.
A że sama z powodu luki płacowej zrezygnowałam z pracy marzeń, uważam, że warto walczyć o jej zniesienie.
W każdy sposób.
Również poprzez używanie rażących feminitywów)
… (bo przedsiębiorcy przyciągają się jak magnes), która stwierdziła, że ludzie nie dochodzą swoich praw.
Było to przy okazji przepisywania licznika w Tauronie.
Ale ja dochodzę swoich praw. Wygrałam z Netią, co zaowocowało zwolnieniem z płatności przez 2, czy 3 miesiące w ramach rekompensaty, a w sprawie z Tauronem wybieram się do rzecznika praw konsumenta.
Sprawa z bezprawnie wystawionym mi mandatem przez Straż Miejską trafiła już do sądu.
Kwestię zniesławienia zgłosiłam na policję. Nie będę siedzieć jak cielę i udawać, że nic się nie stało, kiedy ktoś celowo i z premedytacją niszczy moją reputację.
Bo to stresujące jest, a ja mam dość stresów
Wiele osób „odpuszcza” dochodzenie swoich spraw z powodu braku czasu i dbałości o dobrostan psychiczny (odrzucanie stresujących spraw) – przeczytałam w komentarzu pod swoim postem na LinkedIn.
Pytanie tylko, czy owym dbaniem o dobrostan psychiczny nie jest tu tak naprawdę niechęć do bycia postrzeganym jako kryminalista w oczach innych ludzi. Bo przecież jak ktoś ma sprawę w sądzie, czy na policji…
Podczas wczorajszej rozmowy naprawdę poczułam się jak kryminalista.
A co do faktycznego stresu, który może przysporzyć walka o swoje prawa: właśnie byłam na Poczcie z pismem do wyjaśnienia kwestii kolejnej już nierzetelności pani listonosz. Wiele spraw można załatwić pisemnie, poprzez korespondencję. Nie koniecznie trzeba od razu wybierać się do danej instytucji. W ten sposób stres z powodu konfrontacji z instytucją można zminimalizować.
A na pocztę pójść przy okazji załatwienia innej sprawy, np. zrobienia zakupów w lokalnym warzywniaczka lub mięsnym. Ja wybieram lokalny sklep mięsny, od kiedy większość mięs w Biedronce pochodzi z ubojów w Niemczech. Jeśli cena jest taka sama, wolę wybrać polski produkt.
Zostawianie spraw na później może zadziałać jak kula śniegowa
Może, ale nie musi. Ale może. Jeśli natomiast może, a ja mogę temu zapobiec, wolę to zrobić zawczasu.
Co do braku czasu – faktem jest, że czas spędzony na pisanie pism i pójście na pocztę mogłam poświęcić na czytanie książki. Ale nie załatwienie niektórych spraw mogłoby spowodować dalsze domino.
Nie wrzucenie do skrzynki na listy awizo lub – sprawa wcześniejsza – wrzucenie do skrzynki listu poleconego – może mnie trochę kosztować. Wolę więc załatwić sprawę i wyjaśnić kwestię z listonoszką zanim przyjdzie mi płacić z powodu jej nierzetelności.
Poza tym jakakolwiek próba wyjaśnienia sprawy, która może stać się elementem dalszego domina, jak np. w moim przypadku wspomniana kwestia poczty, złożona na piśmie w miejscu z potwierdzeniem przyjęcia lub też wysłana listem poleconym zostawia nam jakiś ślad w razie gdyby przyszło nam wyjaśniać problem z powodu nierzetelności jakiejś jednostki.
Odwołanie się od mandatu wystawionego mi bezpodstawnie przez Straż Miejską również kosztowało mnie konsultację z prawnikiem, ale dzięki temu poznałam całą procedurę i mogłam się skutecznie odwołać.
Dlaczego mam płacić, skoro nie zawiniłam?
Jestem kryminalistą?
Dochodzę swoich praw i walczę o nie, ale ktoś, kto słyszy, że „mam sprawę w sądzie”, mimo że wie, że to JA jestem w niej poszkodowana, patrzy na mnie jakoś inaczej, jakoś podejrzliwie.
No to albo ludzie nie dochodzą swoich praw i jest źle, albo to robią i… I też jest źle.
Nie każdy, kto jest wzywany do sądu to kryminalista.
Nie każdy, kto ma sprawę w sądzie to kryminalista, a nawet oskarżony.
Znam człowieka, który bez przerwy lata po sądach i ma ciągle jakieś rozprawy.
Czy jest kryminalistą?
Nie.
To prawnik.