Zjawisko singlizmu w żadnym wcześniejszym pokoleniu nie było tak silne. W żadnym wcześniejszym pokoleniu nie było również tylu rozwodów, co świat odnotowuje obecnie. Co jest przyczyną tych zmian?
Pierwsze pokolenie powojenne zapoczątkowało ogromne zmiany w kulturze związków, czego poważne konsekwencje widać w drugim pokoleniu powojennym. Nigdy wcześniej statystyki nie przedstawiały tak dużej liczby trzydziestolatków stanu wolnego, matek samotnie wychowujących dzieci i rodzeństwa z tak wielu różnych rodziców.
Przyczyn takiego stanu rzeczy dopatrywałam się w różnicach w wychowaniu. Chcąc poznać zmiany, jakie zaszły w modelu rodziny postanowiłam zbadać literaturę od początku XX wieku. O pomoc poprosiłam emerytowaną już nauczycielkę języka polskiego, Joannę.
Kiedy usiadłam do pisania i otworzyłam pierwszą stronę pokaźnego pliku sowicie zapisanych przez nią kartek, dostałam olśnienia.
Zachwianie wartości przez Dzieci Kwiaty
Zasady, na których opierał się świat jeszcze do połowy XX wieku zostały zdeptane przez hipisów – ludzi wyzwolonych, których nowe zasady, a raczej ich brak wszedł z butami do obecnego życia. Brak zasad powoduje to, że nie ma już tajemnicy cielesności, którą wcześniej otwierali przed sobą dopiero małżonkowie.
Nurt Dzieci Kwiaty sprawił, że tematy tabu nie tylko wyszły na światło dzienne, ale stały się wręcz czymś publicznym i codziennym. Dawniej nagość zarezerwowana była dla partnera, dla męża czy żony. Hippisi, buntując się przeciw światu nie mieli żadnych hamulców. Ich bunt opierał się na wolności, którą rozumieli jako brak przymusu, brak rodziny i brak norm moralnych. To oni rozpowszechnili nagość, rozpustę, a w Ameryce również seks zbiorowy, czyniąc z tego coś zwyczajnego.
Pokolenie Ikea vs. nasi dziadkowie
Przyczyny singlizmu XXI wieku nie leżą bezpośrednio w modelu rodziny. Wychowanie dzieci zawsze polegało na tym samym i na marne dopatrywać się tu błędów. Problem leży w drastycznym spadku moralności u ludzi. Społeczeństwo poszło w cielesność.
Obecne pokolenie to potomkowie Dzieci Kwiatów. Pokolenie będące ofiarą bezstresowego wychowania i gimnazjum w roli głównej charakteryzuje się drastycznie wczesnym rozpoczynaniem współżycia i absolutnym brakiem intymności.
Pokolenie X, bo to na nim chcę się koncentrować jest dość nietypowe. Jest stroniące od ślubów i nazywane pokoleniem Ikea, aczkolwiek mi bardziej pasowałoby określenie: pokolenie singli. Między pokoleniem naszych dziadków, a nami istnieje głęboki wąwóz. Skąd się to wzięło?
Początek zmian widać już w pierwszym pokoleniu powojennym, od którego tak naprawdę wszystko się zaczęło. To tu po raz pierwszy można zaobserwować wyraźny brak zasad. Mimo że znacznie zwiększył się tu odsetek rozwodów, małżeństwa wciąż były na porządku dziennym. „Dawniej, kiedy coś się psuło, to się to naprawiało, a nie wyrzucało do kosza” mówi jeden z lepiej znanych Demotywatorów, tłumacząc jak ludzie wytrzymywali kiedyś ze sobą całe życie.
Obecnie dzieci dorastają znacznie szybciej. Kiedyś nastolatki można było nazwać bawiącymi się lalkami i samochodami dziećmi. Dziś są to młodzi ludzie, którzy poznają swoją seksualność w różnych, nie zawsze zgodne z ludzką naturą zabawach. Tak, gra w słoneczko nie jest mitem.
Nasi dziadkowie, wychowani w mocnych wartościach moralnych mieli pewien szyk zdarzeń, którego nie można było przestawiać. Najpierw było małżeństwo, a dopiero później łóżko, co czyniło związek tak bardzo wyjątkowym. Po ślubie miało być zupełnie inaczej niż przed, a decyzje o nim podejmowane były na trzeźwo, z głową i przede wszystkim – z miłością.
Dziś jest na odwrót, co argumentuje się potrzebą „sprawdzenia” przyszłego partnera, a skoro już tak się stanie, małżeństwo nie zmienia niczego. Jaki więc sens wiązać się taką odpowiedzialnością?
Pierwszy raz otwiera drzwi
Przed każdym pierwszym razem jest obawa. Parafrazując słowa piosenki Anny Jantar można powiedzieć, że
Najtrudniejszy pierwszy raz,
Zanim innych zrobisz sto,
Najtrudniejszy pierwszy gest,
Przy drugim już łatwiej jest.
I tak właśnie jest! Jeśli ktoś raz spróbuje, trudniej będzie mu utrzymać hormony na wodzy.
Pokolenie rozpusty nie ma problemu ze zmienianiem partnerów jak rękawiczek i nie można tego tłumaczyć lepszymi ku temu warunkami w obecnym świecie. Ale kiedyś nie było dyskotek, nie piło się tyle alkoholu – powiecie. Warunki do rozpusty były znacznie trudniejsze.
Nie prawda. Alkohol był zawsze, dancingi również, ale były też zasady moralne, które na szczęście u niektórych wciąż są na odpowiednim poziomie, chociaż przyćmiewają je stereotypy. Dziś każda dziewczyna, która lubi dyskoteki i imprezy jest łatwa, ale dokładnie tak samo każda blondynka jest głupia.
Po co czekać do ślubu?
A co daje to „staroświeckie” czekanie? Mark Gungor, w swoim nauczaniu pt. „Seks, przyjaźń i randkowanie”, wprost wyjaśnia konsekwencje „tego pierwszego razu”. Seks jest silnym łącznikiem między ludźmi, jednak zupełnie inaczej wpływa on na kobiety, a inaczej na mężczyzn. Dla mężczyzny pierwszy raz jest najważniejszy, podczas gdy kobiety mogą go nawet nie pamiętać. Mężczyzna podświadomie będzie dążył do tego, by przeżyć to jeszcze raz, tak samo. O ile tą pierwszą będzie jego żona, to właśnie ona stanie się dla niego tą jedną jedyną. Jeśli wcześniej zasmakuje rozkoszy z kimś innym, po jakimś czasie rozczarowany rutyną może zacząć szukać możliwości przeżycia tego pierwszego razu, zapamiętanego jako najcudowniejszy, wśród innych kobiet.
Dla kobiet natomiast jest to najsilniejsze spoiwo. To właśnie seks powoduje, że dziewczyny „całkowicie tracą głowę” dla mężczyzny. I również on powoduje, że nagle te wszystkie negatywy, to niechlujstwo, nadwaga, brak stylu i inne aspekty, które były dla nich tak ważne podczas poszukiwania kandydata na męża nagle przestają być tak ważne, nagle bledną i przestają tak bardzo przeszkadzać, schodzą na dalszy plan. To wtedy u kobiet zaczyna działać chemia miłości.
Poprzez seks kobieta znacznie poszerza swoje granice tolerancji. A kiedy jest już w związku małżeńskim, kiedy ta początkowa chemia przemija i znów zaczyna widzieć rzeczy takimi, jakimi są naprawdę, pojawia się frustracja, a z nią kłótnie i problemy. Z niewyjaśnionych dla mężczyzny przyczyn nagle zaczyna czepiać się u niego rzeczy, które wcześniej kompletnie jej nie przeszkadzały.
Kłótnie zawsze działają destrukcyjnie. Odsuwają pary od siebie, powodują ochłodzenie relacji, a w konsekwencji poszukiwanie ciepła gdzie indziej.
Singlizm, czyli stronienie od małżeństwa
A co z kwestią małżeństwa? Podczas jednej ze studenckich mszy ksiądz poruszył temat małżeństwa, obnażając powody, dla których konkubinat bierze górę nad legalizacją związku. Według niego powodem jest brak zaufania… Względem samego siebie! Nie ufamy samym sobie obawiając się, że nasz partner lub partnerka z czasem się nam znudzi – stwierdził, a ja z zaskoczeniem przyznałam mu rację. Problem nie leży więc, jakby się zdawało, w tej drugiej osobie i w jej niezdecydowaniu, ale właśnie w nas samych. Po co wiązać się z kimś na stałe, jeśli za 5-10-15 lat okaże się, że spodoba się nam ktoś inny? Zmienimy pracę, a w niej spotkamy swojego Księcia z Bajki. Bez ślubu droga jest prosta – pakujemy walizki, mówimy „pa pa” i idziemy swoją drogą. Po wstąpieniu w związek małżeński rozstanie nie jest takie proste. Poza czasem, stresem i kosztami, które trzeba przeznaczyć na proces, nie mówiąc już o podziale majątku, rozwód wiąże się też ze wspólnym kredytem na mieszkanie, który de facto stoi na czele tych wszystkich problemów.
Jak zatem wiarygodna może być osoba, która nie jest pewna samej siebie? Odpowiedź na to, oraz inne pytania natury moralnej i duchowej zostawiam tobie. Na koniec przytoczę jednak jeszcze jeden, krótki dialog.
Chłopak i dziewczyna leżą obok siebie patrząc się w niebo. Nagle on zaczyna jednoznacznie przysuwać się do niej…
– Nie, nie chcę. – Mówi. – Czułabym się tak, jakbym zdradzała męża.
– Jakiego męża? Przecież jeszcze nie masz męża.
– Owszem, nie mam, ale to i tak byłoby względem niego nie fair, nie sądzisz?
Na krótką chwilę chłopak pogrążył się we własnych myślach po czym wyszeptał cicho
– Masz rację.
Nie zgadzam się z Tobą w praktycznie żadnej kwestii ani troszkę. Za bardzo generalizujesz całe społeczeństwo. Przemiany kulturowe, które nastąpiły, następowały etapami i miały wiele różnych przyczyn ogólnie. To złożony proces, który trwa nadal. To, że po wojnie wzrosła liczna rozwodów nie ma związku z tym, że ludzie stali się bardziej rozwiąźli. Mieli po prostu do tego prawo. Poza tym, nadal uważam, że lepiej się rozwieźć niż żyć w patologicznej rodzinie.
Poza tym nie zgadzam się w wielu innych kwestiach. Po pierwsze: kobiety pamiętają pierwszy raz i to one zazwyczaj chcą stałych związków, przynajmniej na początku. Po drugie to, że ktoś nie ma zalegalizowanego związku nie oznacza od razu, że pójdzie w tango przy pierwszej lepszej okazji i, że jest niepewna/niepewny siebie. To, że ludzie chcą ze sobą być, ale nie brać od razu ślubu jest złożoną kwestią. Młodzież w dzisiejszych czasach jest bardziej „otwarta” mówiąc delikatnie, ale nasze pokolenie też takie było w stosunku do poprzedniego i wcale nie uważam się za człowieka złego i wyuzdanego. Poza tym demonizujesz swoim tekstem pokolenie mojej siostry. Pomyśl o tym, w końcu ją znasz. Poza tym to, że pokolenie młodsze od nas jest tak skrajne i zagubione nie do końca jest winą tylko tych dzieciaków. Rodzice wiecznie zapracowani, ciągle gdzieś biegnący, żeby zapewnić im jak najlepsze życie i warunki, wiecznie nieobecni i zmęczenie. W szkole ciągła rywalizacja, kto jest największym prymusem, kto ma najfajniejsze ciuchy i najnowszy model telefonu. Wieczna presja otoczenia, ciągłe przekazy w mediach mówiące jak mają wyglądać, jak mają się zachowywać, jacy MUSZĄ być. W gruncie rzeczy jest wiele powodów, dla których to pokolenie jest całkowicie inne, ale nie jest do końca złe. Owszem popełniają więcej błędów, ale, gdy masz nad głową ciągłą groźbę oceniania, ciągłe wymagania i wiecznie próbujesz się dopasować… nie dziwię się im, że się buntują, chcą zapomnieć i uciec. Wystarczy wejrzeć głębiej i zobaczyć, że te dzieciaki wcale nie są złe, po prostu się poddały. Bez wsparcia i zrozumienia najbliższych. I nie, nie usprawiedliwiam nikogo, próbuję zrozumieć. Wystarczy poczytać chociażby blogi młodych ludzi: ile w nich bólu i niezrozumienia. Pewne rzeczy są dla nich ucieczką przed rzeczywistością, w której muszą żyć. A, której nie wybrali.
Żyję w konkubinacie, bo wierzę, że na wszystko przyjdzie czas i będzie miejsce. Nie warto się spieszyć, bo właśnie przez takie pochopne śluby jest tyle rozwodów, nie przez „wyuzdanie” i hormony, których nie da się opanować.
A fakty odnośnie Dzieci Kwiatów, cóż… owszem było to wielkie naruszenie wielu norm, które ówcześnie panowały, ale nie przesadzajmy. Znowu generalizujesz, nie wszyscy byli jak ich opisujesz, zwłaszcza to dotyczące rodziny.
A co do kłótni: one same w sobie nigdy nie są destrukcyjne, to powody, dla których taka kłótnia czy kłótnie, ma miejsce bywają destrukcyjne. Sama kłótnia nie niszczy, moim zdaniem oczyszcza i bardziej buduje związek.
Wracając jeszcze do kwestii pierwszego razu, mężczyźni wcale nie chcą przeżywać go cały czas od początku, dla mężczyzn bywa to równie dziwne doświadczenie jak dla kobiet. Nie podałaś żadnych konkretnych przykładów, nic, co by dało do zrozumienia dlaczego tak właściwie uważasz. I są w Twoim artykule nieścisłości: przytaczasz opinię, zacytuję – „(…) Dla mężczyzny pierwszy raz jest najważniejszy, podczas gdy kobiety mogą go nawet nie pamiętać. ” a parę linijek później piszesz: „(…) Dla kobiet natomiast jest to najsilniejsze spoiwo. To właśnie seks powoduje, że dziewczyny „całkowicie tracą głowę” dla mężczyzny. ” Nie rozumiem. I, naprawdę uważasz, że seks jest dla kobiet najważniejszy? I nie mówię tutaj o moim przykładzie, bo się znamy. Nie znam żadnej kobiety, a znam ich naprawdę dużo, dla której seks był wyznacznikiem związku. Ba, żeby był choć odrobinę ważniejszy niż charakter człowieka etc. Nie wiem jaki świat chciałaś przedstawić, ale jest to cholernie smutny świat. I ubogi.
Pozdrawiam ciepło,
Monia
Co za stek bzdur i pseudofilozoficznych wynurzen.